2012-05-15

Zaginiona owca

Ew wg Łukasza 15,3-7

1 Przychodzili do Niego też celnicy grzesznicy, aby Go słuchać. 2 A faryzeusze i nauczyciele Prawa szemrali: Ten przyjmuje grzeszników i jada razem z nimi.
3 Opowiedział im wtedy taką przypowieść: 4 Kto z was mając sto owiec, gdy straci jedną z nich, nie pozostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu samych na pastwisku i nie idzie za zaginioną, aż znajdzie? 5 Kiedy zaś znajdzie, z radością wkłada ją na swoje ramiona. 6 Następnie wraca do domu, zwołuje sąsiadów i przyjaciół i mówi do nich: Cieszcie się ze mną, ponieważ znalazłem moją zaginioną owcę.
7 Mówię wam, że w niebie będzie większa radość z powodu jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.


Kontekst
Na początku czytamy o faryzeuszach i nauczycielach Pisma, krytykujących Jezusa za jego ucztowanie, spożywanie posiłków z grzesznikami. Cała reszta rozdziału 15 zawiera trzy przypowieści, z których każda naucza postępowania wobec zaginionych, wobec grzeszników. W ten sposób mianowicie przez opowiadanie przypowieści Jezus broni swojego postępowania.

Wspólne spożywanie posiłków
Omawiana przypowieść jest odpowiedzią na krytykę faryzeuszów, widzących w sposobie traktowania grzeszników przez Jezusa coś nieodpowiedniego.
Na bliskim wschodzie wspólne jedzenie było (i nadal jest) bardzo ważne. Bycie zaproszonym na posiłek oznaczało wielki zaszczyt. Oznacza to, że zapraszający oferuje swoim gościom nie tylko smaczny posiłek ale i pokój, braterstwo i przebaczenie. Dzielenie stołu z kimś oznaczało jednocześnie dzielenie swojego życia z nim. Przez wspólny posiłek uczestnicy pokazują, do której grupy należą. Wiadomym jest wtedy, kto należy do siebie (gospodarz i goście przy stole) a kto nie należy (ci na zewnątrz).
Jeżeli Jezus więc dzieli stół z grzesznikami, pokazuje swoją misję (por. Ew. wg Marka 2,17). wyrażając przez to przebaczenie, łaskę i miłość Bożą, pokazując jednocześnie, że ‘należy’ do grzeszników.

Na bliskim Wschodzie jest w zwyczaju, że bogaci ludzie dają jedzenie biedniejszym, aby dzielić swoje bogactwo z tymi, którzy go nie posiadają. Ale z pewnością nie spożywają posiłków razem z nimi. Jeżeli ktoś przyjmuje gości, oznacza to, że je razem z nimi, co jest znakiem całkowitego przyjęcia i akceptacji gości.
Nie jest bezpośrednio napisane, tekst raczej sugeruje, że Jezus sam był gospodarzem, zapraszającym grzeszników. (Wyraz w wersecie 2, tłumaczony jako przyjmować, po grecku: prosdechomai, często oznacza zapraszanie gości). W innych miejscach jest ewidentnym, że Jezus sam był gospodarzem zapraszającym gości (Ew. Marka 2,15 i nast.).
Zapraszanie grzeszników na obiad było w oczach faryzeuszów jeszcze gorszym niż samo jedzenie z nimi. Dla faryzeuszów bardzo ważną była rytualna czystość. Będąc rytualnie nieczystym, nie mogli np. wejść do świątyni, aby modlić się lub składać ofiary. W Starym Testamencie, szczególnie w Ks. Kapłańskiej, Bóg podaje wiele reguł dotyczących czystości i nieczystości, ale faryzeusze dbający o to, aby nawet przypadkiem nie przekroczyć Prawa Bożego, rozszerzyli jeszcze dodatkowo te reguły.
Jeżeli Jezus zaprasza grzeszników, oznacza to dla faryzeuszów, że zaprasza nieczystych. Przez jedzenie z nieczystymi, sam stajesz się nieczysty. Jest to więc bardzo poważna sprawa dla nich. Dla faryzeuszów zachowanie Jezusa było nielegalne, było przekroczeniem Prawa.

Faryzeusze są więc oburzeni i zgorszeni, a Jezus na obronę swojego zachowania opowiada przypowieści: przypowieść o zaginionej owcy, o zgubionej drachmie oraz przypowieść o synu marnotrawnym. (Ew. Łukasza 15,4-32).

Pasterze
Zarówno w kulturze żydowskiej jak i też w kulturze grecko-rzymskiej, pasterz był dobrym symbolem króla i innych liderów.
Mojżesz był pasterzem. Królowie byli nazywani pasterzami nad swym ludem (Ezechiel 34,1-22; Micheasza 5,4; Zachariasza 11,3-5), Dawid był nazwany pasterzem (2 Samuel 5,2; 7,7; 1 Kronik 11,2; 17,6). W znanym Psalmie 23 także o Bogu mówi się jako o Pasterzu.
Szczególnie Ezechiela 34 zawiera elementy, które znajdują odzwierciedlenie w omawianej przypowieści. Tam czytamy, że sam Bóg poszukuje owiec błądzących po górach. 

Trudno powiedzieć, czy przypowieść wiąże się konkretnie z jednym z tych tekstów, ale z pewnością nawiązuje do ‘teologii pasterza’ jaką znajdujemy w Starym Testamencie.
Szczególnie w Ks. Ezechiela przywódcy Izraela zostają oskarżeni, że są złymi pasterzami, wprowadzającymi owce, czyli Izrael, w błąd. W tym kontekście zabrzmi także w tejże przypowieści oskarżenie wobec przywódców Izraela.

Pasterz był dobrym symbolem dla przywódców. Jednak prawdziwi pasterze I wieku n.e. w Palestynie uznawani byli za jedną z najniższych warstw w społeczeństwie, widziani jako rytualnie nieczyści. Byli postrzegani podobnie, jak w wielu miejscach obecnie widziani są cyganie: należy ich omijać i nie można im zaufać. W Midraszu (żydowski komentarz) o Psalmie 23,2 można przeczytać, że pasterz był najbardziej pogardzanym zawodem ze wszystkich. 
Dla faryzeusza ‘grzesznikiem’ była albo osoba niemoralna, nie przestrzegająca Prawa Bożego, albo osoba, wykonująca niedozwolony zawód, bo nieczysty, jak np. celnik, prostytutka, ale też pasterz.
Pasterze traktowani byli na równi ze złodziejami. W sprawach sądowych pasterz nie był uznawany za wiarygodnego świadka, tylko dlatego, że był pasterzem. 

Trudno nam wyobrazić sobie jak to możliwe, że faryzeusze i rabini nauczali posługując się biblijnym obrazem pasterza jako dobrym symbolem przywódcy, a jednocześnie pogardzali prawdziwymi pasterzami, ale okazuje się, że taka była wówczas rzeczywista sytuacja.

Przypowieść
Przypowieść adresowana jest do faryzeuszy. Już początek przypowieści stanowi wielki szok dla nich. Każdy kto wierzył, że pasterz jest nieczysty, byłby obrażony, jeśli ktoś sugerowałby, że on sam jest pasterzem. To właśnie sugeruje Jezus mówiąc: Kto z was mając owce…
Sam początek jest już ostrym atakiem przeciwko faryzejskiemu myśleniu o zabronionych zawodach.
Kulturowo lepiej pasującym początkiem było by: Kto z was, posiadając 100 owiec, a słysząc, że twój pasterz zgubił jedną, nie polecił by mu szukać jej pod groźbą kary.
To co Jezus rzeczywiście mówi, brzmi dla słuchaczy tak, jakby kaznodzieja dzisiaj mówiąc kazanie na temat Rachab (która była prostytutką, por. Ks. Jozue 2,1 i dalej) powiedziałby: która z was, siostry, będąc prostytutką… To jest dokładnie to, co Jezus czyni wobec faryzeuszy.

Jest wykluczone, że faryzeusz kiedykolwiek podjąłby się pracy jako pasterz, wolałby umrzeć z głodu, niż wykonywać pracę, która dla niego była nieczysta, a więc przeciw przekazaniom Bożym).

Zwykłe rodziny na wsi posiadały od pięciu do dziesięciu zwierząt. Zazwyczaj kilka rodzin razem, lub mała wioska razem wynajmowała pasterzy dla wszystkich swoich zwierząt. Jezus mówi o stadzie mającym 100 owiec, co oznacza dość duże stado, jednak nie koniecznie stado bogatego.
Pasterz z przypowieści nie jest właścicielem całego stada, ale też nie jest wynajętym obcym, lecz raczej (młodszym) członkiem klanu (jak było to w zwyczaju). Stąd też radość w społeczności (w. 6). Strata jednej owcy, to strata dla wszystkich w społeczności.
Jeżeli Jezus mówi, Ktoś mając sto owiec , może to po grecku też oznaczać: ktoś będąc odpowiedzialny za sto owiec (należących do kogoś innego).

Nomadzi trzymali zwierzęta zazwyczaj pod gołym niebem, na prowizorycznie ogrodzonym terenie. Ludzie mieszkający na wsi zaś przyprowadzali pod koniec dnia swoje zwierzęta do domu, na dziedziniec lub do samego domu. Jeśli w wersecie 6 czytamy, że pasterz wrócił do domu, wskazuje to na to, że chodzi tu o mieszkańca wsi.
Zazwyczaj kilku pasterzy razem opiekowało się stadem, gdyż żaden pasterz na dzikich palestyńskich terenach nie jest w stanie troszczyć się sam o większe stado. Jeśli owca zgubi się, jeden z nich sam jej szuka, co było oczywiście dość niebezpieczne z powodu dzikich zwierząt (lwy i niedźwiedzie).
Jeżeli więc samotny pasterz wrócił z takich poszukiwań, cała wioska cieszyła się nie tylko z powodu odnalezienia owcy, ale także dlatego, że pasterz wrócił cały i zdrowy.
To, że pasterz zostawia 99 pozostałych owiec na pastwisku (po grecku: na pustyni), nie oznacza to automatycznie, że owce były całkiem same. Tekst co prawda nie wspomina, że byli tam też inni pasterze, ale też tego nie zaprzecza. Słuchacze raczej zakładali by, że byli tam też inni, którzy opiekowali się pozostałymi owcami.

Ludzie żyli wówczas we wspólnocie, współczesny indywidualizm był kompletnie nieznany. Dlatego stracona owca była stratą dla całego klanu lub całej wioski. Dlatego też cała wieś radowała się z powodu jej odnalezienia.

Pasterz cieszy się kiedy odnajdzie owcę, ale właściwie od momentu odnalezienia ciężka praca dla niego dopiero się zaczyna. Owca, która się zgubi, jest kompletnie bierna, poddaje się i kładzie się na ziemi, nie współpracuje z ratującą ją osobą. Trzeba więc ją nieść na ramionach i w ten sposób przebyć całą drogę do domu, wiodącą zazwyczaj nie poprzez ładnie utrzymane ścieżki.
Zwróćmy uwagę, że przypowieść nie kończy się, kiedy zagubiona owca zostaje odnaleziona. Owca musi nie tylko zostać odnaleziona, ale musi też zostać doprowadzona z powrotem do stada, do domu. Owca musi wrócić do miejsca, do którego należy.

Teologia i znaczenie
Właściwe zrozumienie znaczenia przypowieści jest możliwe, jeśli dokładnie przeanalizujemy, jaka jest analogia; czyli, co jest porównywane z czym.
W tej przypowieści występuje tzw. analogia implikowana. To znaczy, że porównanie nie dotyczy osób, lecz procesu, całości działania i zachowania.
Analogia jest następująca: jeśli owca zaginie, pasterz jej szuka, a jeśli pasterz znajdzie zaginioną owcę, bardzo się raduje, to tym bardziej Bóg się raduje kiedy znajdzie zagubionego grzesznika.

Przypowieść porusza kilka ważnych tematów teologicznych.

Łaskawa miłość
Przypowieść wskazuje, Kim i Jaki jest Bóg. Bóg nie czeka biernie, podobnie jak pasterz, który nie czeka aż zaginiona owca w końcu wróci do niego. Inicjatywa wypływa od Boga. Bóg szuka, Bóg przebacza i Bóg przyprowadza. Bóg działa, aby nawet najbardziej zagubieni mogli powrócić. Przypowieść głosi nieskończoną łaskę Bożą, która przeznaczona jest nawet dla największych i najbardziej oddalanych grzeszników. (por. Rzymian 8,31-36). Łaska i przebaczenie są dostępne dla wszystkich.

Podobnie jak w przypowieści o zgubionej drachmie, też tu, pasterz robi wszystko aby odnaleźć owcę i przyprowadzić ją z powrotem do domu.
Implikuje to, że grzesznicy tak naprawdę należą do Boga. Bóg chce ich z powrotem w społeczności, i wkłada wiele wysiłku aby ich odzyskać. Bóg stworzył człowieka, i chce, aby wszyscy ludzie żyli w społeczności z Nim. 

Omawiana przypowieść pokazuje jak wielka, szeroka, po prostu nieograniczona jest Boża łaska. Teoretycznie często wiemy o tym, ale w praktyce nie zawsze ją doceniamy. Kościoły często podkreślają sąd Boży, kładąc szczególnie duży nacisk na zachowanie i chrześcijański styl życia. Niewątpliwie jest to niezwykle ważne, ale to nie wszystko.
To w jaki sposób myślimy o Bogu i o Bożej łasce, ma wpływ na to, jak widzimy i traktujemy innych. Jezus wzywa faryzeuszy do tego, aby byli podobni do niego, będąc gotowymi na trud odnalezienia zaginionych owiec, i sprowadzenia ich do stada. Kościół często jest bardziej zainteresowany 99-oma które są w stadzie, niż tymi, które zaginęły. To jest wezwanie także dla nas: o ile my, chrześcijanie, jesteśmy gotowi, aby szukać zaginionych i przyprowadzić ich z powrotem do stada?
Jezus chce, żeby faryzeusze identyfikowali się z szukającym pasterzem. Jezus mówi: pasterz szuka, co zaginione; Ja szukam co zaginione; tak i wy musicie szukać tych  zaginionych!

Nawrócenie
Przypowieść zadaje dwa pytania o nawrócenie: Kto ma się nawrócić? Oraz: Jak wygląda nawrócenie?
Wśród faryzeuszów i rabinów były ciągle dyskusje o tym, kto ma się nawrócić. Niektórzy mówili, że istnieją ludzie, którzy są doskonale sprawiedliwi. Według Talmudu Bóg miłuje sprawiedliwych bardziej niż nawróconych grzeszników (Talmud Sanhedrin, 99a)
Późniejsi talmudyści jednak podkreślali, że wszyscy ludzie są grzesznikami.
Przypowieść mówi, że aniołowie się radują z tego jednego który zaginął i wrócił, nie jest jednak napisane, że aniołowie cieszą się z tych 99, którzy nie zgubili się. Nie oznacza to, że lepiej się zgubić i powrócić, zamiast pozostać w stadzie. Prawdopodobnie jest to ironia: faryzeusze myślą, że są sprawiedliwi, i nie potrzebują nawrócenia. Jezus pokazuje im jednak, że nawet oni potrzebują nawrócenia.

Człowiek sam poprzez swoje nawrócenie, nie jest w stanie zasłużyć na łaskę i przebaczenie. Inicjatywa jest wyłącznie u Boga, On szuka, On znajduje i On daje łaskę. Nawrócenie nie jest inicjatywą człowieka, ale oznacza reakcje na łaskę Bożą.

Ważnym jest nie tylko, że owca zostanie odnaleziona, ale równie ważne jest to, że zostanie przyniesiona do stada, do społeczności owiec. Tak samo ważne jest, że grzesznik zostanie przyprowadzony i dołączony do społeczności wierzących.
Dla pasterza oznacza to ciężką pracę, czyli niesienie owcy przez całą drogę na ramionach, ale bez tej pracy nie ma mowy o tym, że owca wróci do stada. Bez ciężkiej pracy pasterza owca naprawdę zginie.

Nawrócenie oznacza dołączenie (z powrotem) do stada. Podobnie jak owca nie może żyć sama bez stada, tak chrześcijanin nie może żyć sam bez społeczności chrześcijańskiej, bez Kościoła. Grzesznik musi zostać przyprowadzony do Kościoła, musi zostać przyjęty przez społeczność wierzących. Tylko w ten sposób może stać się wierzącym, częścią stada.
Przypowieść jasno pokazuje, że przyprowadzenie grzesznika do Kościoła, czyli prowadzenie grzesznika do życia w wierze, jest ciężką pracą, ale bez tej pracy, grzesznik nie stanie się chrześcijaninem.

Radość
Dwukrotnie czytamy, że pasterz raduje się. Najpierw kiedy znajdzie owcę, potem kiedy wraca do domu.
Pasterz znajduje owcę, mając świadomość, że ma przed sobą jeszcze ciężką drogę, mimo wszystko się raduje. Potem, kiedy pasterz i owca bezpiecznie wracają do domu, jest czas na świętowanie.
W momencie znalezienia a potem przyprowadzenia zaginionego grzesznika zarówno sam Bóg, jak i społeczność wierzących się raduje, z powrotu zaginionego i jego dołączenia do wspólnoty.

Jezus świętuje z grzesznikami biesiadując z nimi. To, że grzesznicy powrócili do stada (czyli nawrócili się) jest powodem do radości i świętowania.
Wspólny posiłek ma w Biblii często znaczenie biesiady mesjańskiej (por. n.p. Izajasza 25,6; Ew. Mateusza 22,2; Ew. Łukasza 14,15; Ks. Apokalipsa 3,20; 19,7-9). To znaczy, że przyszłość na nowej ziemi, kiedy wierzący będą wiecznie żyli z Jezusem, jest symbolizowana przez wspólną biesiadę.
Kiedy grzesznik się nawróci i stanie się częścią Kościoła, częścią ludu Bożego, jest to powód do wielkiego świętowania.
To także wezwanie dla nas: radujemy się, kiedy grzesznicy zostają dołączeni do naszego Kościoła i chwalmy naszego Boga za to!

2012-04-16

Wielka uczta

Ew. wg Łukasza 14,15-24

15 Gdy to usłyszał jeden ze współbiesadników, powiedział do Niego: Szczęśliwy ten, kto będzie jadł chleb w Królestwie Boga. 16 Jezus mu odpowiadał: Pewien człowiek urządził wielką ucztę i zaprosił wielu. 17 W porze uczty posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: Chodźcie, bo już wszystko gotowy.
18 Ale wszyscy zaczęli się podobnie wymawiać. Pierwszy odpowiedział: Zakupiłem pole i muszę pójść je obejrzeć. Przyjmij, proszę, moje wytłumaczenie. 19 Drugi zaś powiedział: Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować. Przyjmij, proszę, moje wytłumaczenie. 20 Inny oświadczył: Ożeniłem się i dlatego nie mogę przyjść.
21 Sługa powrócił i powiedział to swojemu panu. Wtedy gospodarz rozgniewał się, nakazał mu wyjść niezwłocznie na place i ulice miasta i przyprowadzić biednych, Kaleckich, niewidomych i ułomnych.
22 Potem sługa oznajmił: Panie, zrobiłem, jak nakazałeś i jeszcze są wolne miejsca. 23 Wówczas pan powiedział do swojego sługi: Wyjdź na drogi i ścieżki i przymuszaj innych do przyjścia, aby został zapełniony mój dom.
24 Mówię wam bowiem, że nikt z tych zaproszonych nie skosztuje mojej uczty.



Kontekst
W Ew. Łukasza 14,1-14 czytamy o tym, że Jezus został zaproszony do domu pewnego faryzeusza na ucztę/posiłek. W związku z tym powstaje dyskusja na temat zachowania się w takich sytuacjach.
Wspólne spożywanie posiłków jest niezwykle ważne w kulturze Bliskiego Wschodu. Ważne jest z kim się je i jakie miejsce zajmuje się przy stole.

Zwyczajem było, że zaproszeni goście przynosili dary/upominki dla gospodarza (por. Izajasza 18,7; 60,4-7, Psalm 96,8). Tu jednak uczta jest bezpłatna, niezobowiązująca, uczestnicy nie muszą przynosić darów.

Jezus mówi dość ostro o tym, jak zachować się wobec innych w kontekście zaproszenia. Jeden ze współbiesiadników reaguje, mówiąc: szczęśliwy ten, kto będzie jadł chleb w Królestwie Boga.
Jeść chleb  to klasyczny idiom oznaczający jedzenie posiłku ogólnie.
Jezus reaguje na to, opowiadając przypowieść, posiadającą dość szokujący przebieg.

Uczta Mesjańska
Tu podobnie jak w wielu innych miejscach w Biblii, uczta, w szczególności Uczta Mesjańska, jest symbolem zbawienia. W Starym Testamencie Święta uczta z Bogiem to ważny temat.

Najważniejszym tekstem w Biblii, będącym tłem do omawianego tekstu jest Izajasz 25,6-9.
W księdze Izajasza zbawienie przedstawione zostało jako wielka uczta, która będzie udziałem wszystkich ludów. Bóg zniszczy (dosłownie połknie) zasłony, oddzielające pogan od Izraela, tak, aby poganie mogli również wziąć udział w uczcie.

W czasach przed Jezusem temat uczty mesjańskiej został rozwinięty w teologii żydowskiej. Żydzi rozumieli, że uczta będzie miała miejsce wtedy, kiedy Mesjasz przyjdzie. Jednak dla Żydów idea, że poganie będą uczestniczyć w tejże uczcie uległa kompletnie zanikowi, ze względu na coraz wyraźniejszy ekskluzywizm pojawiający się w mentalności żydowskiej. W Księdze Henocha, będącej wprawdzie nie włączoną do Biblii, ale mimo to bardzo ważną dla żydowskiej teologii I wieku n.e., znajdujemy opis podobny do opisanej w Księdze Izajasza uczty mesjańskiej, ale z tą różnicą, że poganie zostali już wyłączeni, podobnie zresztą jak w żydowskim komentarzu do Izajasza (Targum).

W Qumran znalezione zostały teksty, napisane w kręgach wspólnoty esseńskiej (ważne ugrupowanie żydowskie w I wieku n.e.), opisujące przyjście Mesjasza, który będzie zasiadał ze sprawiedliwymi i dobrymi, z tymi, którzy są doskonali. Tekst informuje dokładnie w której kolejności ludzie powinni zasiadać do stołu, którzy członkowie społeczeństwa mogą siedzieć najbliższej Mesjasza. Tu nie ma miejsca nawet dla Żydów chorych, niewidomych, okaleczonych, niepełnosprawnych, są oni zupełnie wykluczeni z uczty z Mesjaszem.
W końcu tylko ci najlepsi i najbardziej perfekcyjni Żydzi mogą z Nim przebywać.
Wizja którą Izajasz otrzymał od Boga, wizja uczty urządzonej przez Niego dla wszystkich ludów, wizja Boga pragnącego przebywać nie tylko z Żydami, ale ze wszystkimi ludźmi, kompletnie zanikła, przekształcając się w bardzo wąski ekskluzywizm żydowski.

W tymże kontekście należy rozumieć to, co powiedział faryzeusz w wersecie 15.
Trochę wcześniej w tejże Ewangelii dowiadujemy się dokładnie co Jezus sądził o takim sposobie myślenia (Ew. Łukasza 13,26-29; 14, 7-14).

Przypowieść
Jezus opowiada przypowieść o pewnym bogatym i wpływowym człowieku, który urządza królewską ucztę.

Na Bliskim Wschodzie zaproszenie dwukrotne, czyli dwukrotnie wypowiedziane, było normalnym zwyczajem, w wielu miejscach obowiązującym aż do dzisiaj.
Gospodarz przygotowuje posiłek na podstawie ilości gości. Ówcześni ludzie nie posiadali jeszcze lodówek, dlatego istotnym było dokładnie znać ilość gości, od tej ilości zależało ile i które zwierzęta miałyby zostać zabite i przyrządzone na ucztę.
Pierwsze zaproszenie otrzymywało się zazwyczaj dzień wcześniej.
Jeżeli ktoś przyjął zaproszenie, to miał obowiązek przyjść na ucztę. Późniejsza odmowa oznaczała ogromną obrazę gospodarza i skandal.

Uczty odgrywały istotną funkcję społeczną. Posiadany status społeczny, decydował o tym, czy ktoś zostanie zaproszony, czy raczej nie, oraz o miejscu zajmowanym przy stole (blisko lub daleko od gospodarza). Zaproszenie funkcjonowało w ten sposób jako publiczne potwierdzenie statusu społecznego i było ważne dla elit.

Na Bliskim Wschodzie i w całym Imperium Rzymskim raczej nic nie otrzymywało się za darmo. Oczekiwano od zaproszonych gości, że oni w zamian krótko potem też zaproszą gospodarza. Była to nie tylko wymiana rozumiana materialnie, ale przede wszystkim socjalnie. W ten sposób utrzymywano kontakty i relacje oraz status społeczny.

W takiej sytuacji zaproszenie biedniejszych lub ludzi z niższych warstw społecznych mogło nawet zagrozić statusowi społecznemu gospodarza. Biedny bowiem nigdy nie będzie w stanie za zaproszenie odpłacić, czy odwdzięczyć się.

Po pierwszym zaproszeniu gospodarz zaczynał już przygotowywać ucztę i w momencie kiedy była gotowa, wysyłał sługę, który jeszcze raz ponawiając zaproszenie „zbierał gości”, mówiąc: chodźcie, bo już wszystko gotowe.
Grecki wyraz tłumaczony jako chodźcie (w. 17) oznacza właściwie: kontynuuj przychodzenie.

Teraz nagle opowieść rozwija się w innym, szokującym kierunku. Nagle wszyscy znajdują jakieś wymówki i nie chcą przyjść. To niesłychany skandal, szczególnie dlatego, że wymówki są ewidentnym kłamstwem.
Uczty miały miejsce wieczorem, niedługo przez zmierzchem. Było wiadomym, że nikt w tym momencie nie zaczyna jakiejkolwiek pracy czy działalności, jak obejrzenie pola lub oranie.

Goście odmawiają przyjścia
Pierwszy człowiek kupił pole i twierdzi, że musi je koniecznie obejrzeć.
Nikt na Bliskim Wschodzie nie kupowałby pola, bez wcześniejszego dokładnego go obejrzenia. Zazwyczaj każdy szczegół dotyczący pola (każde drzewo, skała, źródło) zostaje bardzo dokładnie opisane w umowie kupna, aby było niewątpliwie jasnym, co zostało kupione, a co nie.
Nikt by nie uwierzył, że ktoś kupił pole, a dopiero po fakcie kupna musi je obejrzeć. Było to ewidentne kłamstwo, obrażające gospodarza, co oznaczało w społeczeństwie izraelskim wielki skandal.

Współczesny przykład: ktoś odmawia w ostatniej chwili przyjścia na ekskluzywny obiad z burmistrzem, na który został uprzednio przez niego zaproszonym, ponieważ twierdzi, że telefoniczne kupił dom, i musi go teraz obejrzeć. Zapewne nikt nie zrobiłby tego i nikt też w to nie uwierzyłby.

Człowiek z przypowieści mógłby wymyślić lepszy argument, wymówkę. Jego kłamstwo udowadnia, że chciał celowo obrazić gospodarza. Powiedział wprost, że jego pole jest dla niego ważniejsze niż relacja z gospodarzem.

Drugi człowiek także kłamie.
Woły sprzedaje się na Bliskim Wschodzie w dwojaki sposób. Albo sprzedaje się je na targu, gdzie obok, na jakimś kawałku ziemi, zainteresowani mogą je przetestować. Można też je sprzedać bezpośrednio na swoim polu. Rolnik ogłasza, że chce je sprzedać, i że w danym dniu będzie - używając ich - orał swoje pole. W wioskach wiadomości szybko się rozchodzą, a więc zainteresowani mogą przyjść i obejrzeć woły przy pracy.
Sprawdzanie wołów odbywa się przed zakupem. Nikt nie kupiłby pary wołów bez uprzedniego ich sprawdzenia.
To było jeszcze bardziej obraźliwe. Ziemia bowiem była uważana za świętą, ale niektóre ze zwierzęt były uznane za nieczyste. Ten człowiek przez swoją odmowę powiedział, że jego zwierzę jest dla niego ważniejsze, niż utrzymanie kontaktu z gospodarzem.

Współczesny przykład: Ktoś mówi do żony: „przyjadę dzisiaj później do domu, ponieważ kupiłem przez internet pięć używanych samochodów, i muszę je teraz zobaczyć i sprawdzić czy w ogóle są sprawne.” Co pomyślimy o takim człowieku - albo zwariował, albo kłamie.

Trzeci człowiek mówi, że się ożenił. Raczej nie nastąpiło to w tym dniu lub dnia  poprzedniego. Gdyby tak było, to cała wioska brałaby udział w weselu, a gospodarz nie urządziłby w tym samym dniu swej uczty, ponieważ byłaby to niechciana konkurencja między dwiema imprezami. 
Właściwie ten człowiek mówi: „wczoraj co prawda mówiłem, że przyjdę, ale dzisiaj jestem bardziej zajęty moją żoną i to jest ważniejsze niż uczta gospodarza.”
Na Bliskim Wschodzie nie mówi się w ten sposób o kobietach. Mówienie o kobietach wśród mężczyzn jest tematem tabu, nie mówi się o własnej żonie lub siostrze.
Poza tym nie ma to najmniejszego sensu. Uczta ma miejsce późnym popołudniem, więc tylko kilka godzin nie byłoby go w domu i nawet nie musiałby wyjeżdżać z miasta.
Dwaj pierwsi zaproszeni odmówili, ale chociaż poprosili o wybaczenie, a ten nawet tego nie zrobił. Bez wątpliwości jego odpowiedź jest po prostu bezczelna.

Reakcja gospodarza
Gospodarz jest wściekły, co jest naturalne, gdyż został publicznie obrażony i poniżony. 
Elitarni goście odrzucili gospodarza, obrażając i poniżając go w bezczelny sposób. Być może myśleli, że teraz bez nich uczta i tak się nie odbędzie. Mylili się jednak. Teraz sługa otrzymuje polecenie, aby zaprosić innych, mianowicie zwykłych ludzi z ulicy, ludzi z niższych warstw społecznych.
   
Tych, których wspólnota z Qumran wyraźnie wykluczyłaby z uczty Mesjasza, sam Mesjasz Jezus zaprasza. Są to grzesznicy i inni, z którymi Jezus przebywa.
Ci biedni zostali zaproszeni. Musiał być to szok dla nich. Oni nie należą do odpowiedniego stanu społecznego, w żaden sposób nie zasłużyli na takie zaproszenie, w żaden sposób nie będą w stanie odpłacić na nie, nie są w stanie w zamian zaprosić gospodarza na ucztę.
Mimo to gospodarz chce ich zaprosić. To jest jego łaska.
Przypowieść w tym momencie przypomina przypowieść o synu marnotrawnym (Ew. wg Łukasza 15,11-32).

Na ucztę przybywają więc biedni i chorzy goście z miasta, będący wprawdzie częścią społeczeństwa, ale stanowiący jego najniższą część. Nadal jednak jest wiele miejsc wolnych, a gospodarz chce, żeby dom był pełny.
Teraz sługa otrzymuje polecenie szukania gości poza miastem i w wioskach, na głównych drogach i na małych ścieżkach miedzy polami, czyli ludzi spoza społeczeństwa gospodarza, kompletnie mu nie znanych, obcych.
Większość komentatorów uważa, że to symbolizuje gości wywodzących się z pogan, spoza ludu Izraela.

Czytamy o tym, ze sługa rzeczywiście szedł szukając ludzi na ulicach i placach, i przyszli, ale ciekawym jest, że to ostatnie polecenie, aby wyjść na drogi, nie zostaje w tej przypowieści wykonane. Zakończenie pozostaje otwarte.
Sytuacja z przypowieści przypomina sytuacje Jezusa, głoszącego Królestwo Boże, odrzuconego przez elity narodu (faryzeuszów i innych), przebywającego z ludźmi z niższych warstw społecznych, z chorymi, z grzesznikami. Ale Jezus sam tylko sporadycznie głosił poganom.
Już w Starym Testamencie można zauważyć szerszą perspektywę, niewątpliwym jest, że Bóg chce zbawić nie tylko Izrael, ale cały świat, ale to dopiero uczniowie Jezusa pójdą  dalej w świat i będą głosić systematycznie poganom.

Na Bliskim Wschodzie należy odmówić na niespodziewane zaproszenie, szczególnie jeśli sam należysz do niżej warstwy społecznej niż gospodarz. Zapraszający powinien ‘wymusić’ na tej osobie, aby przyjęła zaproszenie.
Kiedy Jezus w Emaus udawał, że chce iść dalej, uczniowie nalegają na Niego, aby wszedł z nimi do ich domu. Tam w tekście używany został tenże sam wyraz, oznaczający wymusić, mocno nalegać (Ew. Łukasza 24,28-29).
Wymusić nie oznacza tu zabrać kogoś wbrew jego woli, lecz raczej mocne przekonanie, naleganie, wzięcie kogoś za rękę.
Naleganie jest niezbędne, ponieważ ludzie ci na ulicach i na drogach raczej nie uwierzą, że zostali zaproszeni. Raczej pomyślą, że to pomyłka, bo nie jest to przecież w zwyczaju, aby bogaty człowiek z elity zapraszał zwykłych, biedniejszych ludzi na ucztę.

To jest łaska. To wydaje się nie do wiary. Jak to może być prawdą dla mnie? Dlaczego ja zostałem zaproszony? Przecież nie znam Go, a zresztą nie zasłużyłem.

Dom powinien być pełny.
Zaproszeni nie chcieli przyjść odrzucając zaproszenie, ale bez nich uczta może się odbyć, i to nie tylko w nielicznym gronie, nie, dom jest pełny.
Bóg chce mieć pełny dom. W całej Biblii widzimy, jak Bóg działa, aby zgromadzić swój lud.

Jak rozumieli to pierwsi słuchacze
Jezus powiedział tą przypowieść na uczcie w domu faryzeusza. Słuchacze z pewnością zrozumieli jej teologiczne znaczenie. Jan Chrzciciel głosił, że nadejdzie Mesjasz, Jezus głosił, że Królestwo Boże już się zaczęło. Jezus był postrzegany jako Mesjasz. 
Żydzi, szczególnie liderzy, faryzeusze, gorliwie oczekiwali Królestwa Bożego i Mesjasza. Jezus mówi im teraz, że jeżeli chcą jeść chleb w Królestwie Bożym, muszą jeść chleb z Nim, czyli muszą Go akceptować.
Faryzeusze mają wiele wymówek: Jezus nie przestrzega szabatu, przebywa z grzesznikami, nawet spożywa z nimi posiłki, co dla faryzeuszy było rzeczą straszną, ponieważ jedzenie z grzesznikami czyniło nieczystym. Nie chcą więc należeć do Niego.
Jezus w tej przypowieści mówi do faryzeuszy, że w momencie, kiedy odrzucają Go, odrzucają nie tylko zbawienie, nie tylko ucztę mesjańską, którą Bóg sam urządził, ale odrzucają też samego Boga.

Musimy jeszcze pamiętać o tym, że przypowieść to nie alegoria.
Bóg jest gospodarzem, ale biedni nie są jakimś alternatywnym drugim wyborem, po odrzuceniu zaproszenia przez elity.

Zakończenie
Jezus mówi w ostry sposób (por. Ew. Łukasza 15,7. 10; 18,6.14). Mówi, że ten, kto chce jeść w Królestwie, powinien zaakceptować zaproszenie.
Nikt nie może wejść do Królestwa, jak tylko przez zaproszenie przez Boga. I nikt nie zostaje poza Królestwem, jak tylko przez własne odrzucenie zaproszenia.
Proklamacja, głoszenie Królestwa Bożego, oznacza wezwanie i wyzwanie, aby reagować na zaproszenie, które daje sam Bóg.
Jest to zaproszenie łaski. Nie możemy przyjąć zaproszenia i przyjść na własnych warunkach, na swój własny sposób. Bóg, który zaprasza, stawia też warunki.
Istnieją przeszkody, aby przyjść. Dla ludzi w przypowieści przeszkodami były majątki i rodziny.

Łaska jest bezpłatna, ale też nie jest tania.
Pośród przypowieści o łasce (wielka uczta, zaginiona owca, marnotrawny syn) znaleźć można tekst o kosztach uczniostwa (14,25-35).
W Ew. Mateusza zaproszenie też jest bezpłatne, ale pojawiają się warunki, mianowicie odpowiednie ubranie (Mat. 22,11-14).

Jezus mówi, mesjańska uczta już się zaczęła. Przyjmij zaproszenie i przyjdź. Jeżeli nie, to i bez ciebie uczta też się odbędzie.



2011-11-23

Przypowieść o bogatym głupcu


Ewangelia wg Łukasza 12,13-21

13 Wtedy ktoś z tłumu odezwał się: nauczycielu, nakłoń mego brata, aby podzielił się ze mną spadkiem. 14 Lecz On odpowiedział: Człowieku, kto Mnie ustanowił sędzią lub rozjemcą miedzy wami?
15 I powiedział do nich: Uważajcie i wystrzegajcie się wszelkiej chciwości, bo nawet jeśli ktoś opływa w bogactwo, życie jego nie od tego zależy.

16 Opowiedział im przypowieść: Pewnemu zamożnemu człowiekowi pole wydało obfity plon. 17 Rozważał więc: Co tu zrobić? Gdzie ja pomieszczę swoje zbiory? 18 W końcu powiedział: Tak uczynię: Zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i w nich zgromadzę całe moje zboże i dobra. 19 I powiem sobie: Masz wielkie bogactwa złożone na wiele lat, odpoczywaj, jedz, pij i wesel się. 20 Ale Bóg oznajmił mu: Głupcze, tej nocy zażądają od ciebie twojej duszy! Czyje więc będzie to, co zgromadziłeś?
21 Tak będzie z każdym, kto zgromadzi skarby dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem.

Kontekst
Temat bogactwa i sposób radzenia sobie z nim dość często występuje zarówno w Starym Testamencie, jak w innej literaturze tradycji żydowskiej (por. np. Syrach 31,5-11), jak też i w kulturze grecko-rzymskiej.

Całość Ewangelii wg. Łukasza 12,4-59 obraca się wokół tematów takich jak lęk, niepokój i poczucie bezpieczeństwa. Najpierw jest mowa o tym kogo należy się bać (w. 4-5), a potem, że nie należy się bać i martwić (w. 7).
W wersetach 13-14 Jezus mówi, że nie przyszedł po to aby dzielić, ale następnie w w. 51-53 Jezus wspomina, że spowoduje podział.

Podobnie jak w przypadku innych przypowieści, także tę należy rozpatrywać w kontekście.
W poprzednim fragmencie Jezus mówił o wytrwałości w prześladowaniu, kiedy nagle narracja zostaje przerywana przez pojawienie się osoby potrzebującej Jego pomocy. Wydaje się, że temat nie ma nic wspólnego z kontekstem.
Mianowicie, ktoś przychodzi do Jezusa z konkretnym, prawnym problemem. Nauczyciele byli specjalistami w dziedzinie Prawa i często byli proszeni, aby sądzić w konkretnych sprawach. Jezus jednak inaczej widzi swoją misję.
Wspomniana prośba nie dotyczyła pośredniczenia Jezusa miedzy dwoma braćmi. Ten, który prosił, był przekonany, że ma prawo do części spadku i chciał, aby Jezus wykonał jego życzenie; chciał użyć Jezusa do własnych celów.
Problem jest następujący: ojciec umiera i zostawia wszystko swoim synom jako całość. Synowie powinni albo wspólnie gospodarować, albo podzielić gospodarstwo. Rabini twierdzili, że jeśli jedna ze stron domaga się podziału majątku, powinno tak się stać. Rzymskie prawo wymagało zgody obu stron. Prawo Mojżeszowe nie opisuje wszystkich możliwości (Ks. Liczb 27,1-11; Ks. Powt. Prawa 21,16-17), dlatego nauczyciele Prawa sądzili w konkretnych przypadkach.

Człowiek ten pragnął, aby Jezus potwierdził jego prawa do spadku i przyznał mu rację. Odpowiedź Jezusa była natomiast inna niż spodziewana.

W greckim tekście znajdujemy bardzo rzadki wyraz, który występuje w Nowym Testamencie tylko w tym miejscu: meristés, co oznacza „ten który dzieli”. Występuje tu pewna gra słów. Wyraz ten jest bardzo podobny do innego wyrazu: mesités, co oznacza, „ten który jednoczy”.
Jezus nie chce sądzić, nie chce dzielić, lecz pragnie pojednać, jednoczyć.

Analiza przypowieści
Po tym Jezus opowiada przypowieść.
Cała przypowieść umieszczona jest w kadrze stworzonym przez dwa powiedzenia z tradycji mądrości (w. 15 i 21).
Uważajcie i wystrzegajcie się wszelkiej chciwości, bo nawet jeżeli ktoś opływa w bogactwo, życie jego nie od tego zależy (werset 15).
Zawiera to ostrzeżenie: do życia potrzebne są materialne rzeczy, ale nie oznacza tego, że im więcej posiadasz, tym lepiej żyjesz.
Ta wypowiedź, ostrzegająca przed chciwością, daje klucz do zrozumienia przypowieści. Bogaty rolnik z przypowieści jest ilustracją chciwości, której należy się wystrzegać.

Nie jest określone w jaki sposób bohater rozważanej przypowieści stał się bogaty, nie znajdujemy też krytyki jego bogactwa.
Bogaci i bogactwo w Ewangelii wg Łukasza, zwracającego szczególną uwagę na biednych i pomoc biednym, ma zazwyczaj skojarzenia i znaczenie negatywne (por. Ew. Łukasza 1,52-52; 6,24). 
Temat bogactwa i rozkoszowania się bogactwem jest powszechnie znany i nie jest nowością. Por. np. Psalm 49, Ks. Koheleta 2,1-11; Ks. Hioba 31,24-28. Temat ten znajdujemy także w Księdze Mądrości Syracha (11,18-19), która nie jest częścią Biblii, ale dla Żydów I wieku n.e. stanowiła ważne źródło wiedzy i mądrości życiowej. Temat ten był także podstawą rozważań w literaturze i filozofii greckiej i rzymskiej.

W przypowieści bogaty otrzymuje jeszcze więcej bogactwa, na które nie musiał dodatkowo pracować - bogactwo w postaci niespodziewanie obfitego plonu.
Kwestią nie jest, czy dobrym jest otrzymanie takiego bogactwa (jest to widocznie dar od Boga), lecz pytaniem jest, co z tym zrobi?

Przez jakiś czas człowiek ten zastanawia się co robić. Nie znajdujemy w tekście ani słowa na temat wdzięczności, lecz tylko troskę o to, gdzie należy umieścić ‘swoje’ zbiory.
W całej przypowieści wraca podkreślenie tego, że człowiek ów widzi wszystko jako własne: moje zbiory, moje spichlerze, moje zboże i dobra. Pragnie zatrzymać wszystko tylko dla siebie.

Człowiek zastanawia się co zrobić, rozważa problem nie z innymi, lecz sam ze sobą (w. 19). W Ewangelii Łukasza mówienie do samego siebie w sensie zastanawiania się ma również negatywne skojarzenia (por. Ew. Łukasza 5,21-22; 6,8; 9,46-47).
Na Bliskim Wschodzie żyje się o wiele bardziej wspólnotowo niż w zindywidualizowanej Europie, tam nigdy nie rozważa się tak ważnych decyzji w pojedynkę. Normalnym procederem jest, jeżeli ktoś myśli o zbudowaniu większych spichlerzy, że rozmawia długo o tym z innymi. W owych czasach miejscem podobnych dyskusji była brama miejska.
Człowiek z przypowieści jednak nie rozmawiał o swoim problemie z innymi, lecz dyskutował ze sobą (jak grecki tekst dosłownie mówi w wersecie 17). Jest to subtelne zwrócenie uwagi na to, że człowiek ten nie chciał dzielić się z innymi i był być może samotny, odcięty od społeczeństwa.

Teraz chce się weselić. Po grecku znowu gra słów: eufrainō oznacza rozkoszować się we wszystkich aspektach dobrym życiem. Jest to wyraz rzadki, w brzmieniu bardzo podobny do wyrazu euforiō, co oznacza owocować w wielości (w wersecie 16 tłumaczony wydać obfity plon).

W następnym wersecie (20) Bóg przemawia do niego nazywając go głupcem. Grecki tekst używa tu wyrazu afron, który w Septuagincie (żydowskie greckie tłumaczenie Starego Testamentu, popularne w I w. n.e.) zawsze oznacza kogoś buntującego się przeciw Bogu lub nie liczącego się w ogóle z Bogiem. Jest to w języku greckim nowotestamentowym najmocniejszy wyraz określający głupiego.
Bogaty myśląc, że materialna obfitość (w. 16: euforeō) przyniesie mu dobre życie (w. 19: eufrianō = weselić się) jest w rzeczywistości głupcem (w. 20: afrōn).   

Wyraz tłumaczony jako zażądają (w. 20, Grecki: apaiteō) jest wyrazem oznaczającym zwykle proszenie o coś z powrotem, wymaganie spłacenia pożyczki. Jego dusza była pożyczona, a właściciel, którym jest Bóg, zażąda teraz swojej własności z powrotem.
On dostał niespodziewanie wielkie bogactwo i myślał, że to jego własność, ale się pomylił; wszystko co ma, otrzymał od Boga, nawet jego dusza nie należy do niego.
Bóg nazywa go głupcem. Nie znajdujemy w tekście żadnego oskarżenia, ani nawet pytania, dlaczego egoistycznie chce zatrzymać wszystko dla siebie, dlaczego nie przeznacza część swoich dóbr na pomoc biednym. Bóg mówi do niego: spójrz na siebie szczerze: wszystko zgromadziłeś, ale co posiadasz naprawdę? (Por. Psalm 49,11).
Tu kończy się przypowieść. Nie słyszymy odpowiedzi głupca, nie znamy jego dalszej historii.

Na zakończenie znajdujemy drugą wypowiedź z tradycji mądrości (w. 21). Sprawia ona pewną trudność w tłumaczeniu. Dosłownie brzmiałoby to następująco:
   Tak będzie z każdym, kto gromadzi skarby dla siebie,
   A nie gromadzi bogactwa dla Boga.
Grecki używa dwukrotnie czasownika strony czynnej, co w większości tłumaczeń nie jest widoczne. 
Głupiec więc pracuje i inwestuje swój czas i energię w gromadzenie bogactw materialnych dla siebie, zamiast poświęcać swoją energię i pracę w służbę Bogu (czyli ofiarowanie Bogu).
W obu przypadkach chodzi o aktywną czynność człowieka. Życie i gromadzenie tylko dla siebie, albo życiem i gromadzeniem dla Boga, w jednym i w drugim przypadku jest to coś aktywnego. (Por. Ew. Łukasza 12,33-34.)

Na początku (w. 15) dostrzegamy ogólną zasadę: życie nie zależy od bogactwa.
Na końcu (w. 21) znajdujemy drugą ogólną zasadę: bogactwa należy używać, jako darów od Boga. Dary otrzymane od Boga należy Mu zwrócić.

Zastosowanie
Przypowieść zadaje pytanie o znaczenie życia. Jest komentarzem do twierdzenia, że jakość życia nie zależy od bogactwa (w. 15).

Wprawdzie sama przypowieść nie wspomina o trosce dla biednych, ale z całości Ewangelii Łukasza wiemy, że bogaci mają odpowiedzialność za biednych, co oznacza również konkretną troskę i pomoc materialną (por. np. Ew. Łukasza 11,41; 12,33; 16,9).
Przypowieść nie mówi bezpośrednio o pomocy biednym w sposób materialny, ale każdy Żyd wiedział, że być bogatym przed Bogiem oznaczało troszczenie się w sposób konkretny o biednych. Bogaty w przypowieści był chciwy, co jest dokładnym przeciwieństwem do pomagania biednym.

Przypowieść nie potępia samego bogactwa. Kwestią nie jest, czy bycie bogatym jest czymś dobrym czy złym, lecz jest to, co z tym czynimy oraz jakie miejsce zajmują rzeczy materialne w naszym życiu.

Żyjemy w społeczeństwie, które jest materialistyczne. Dla wielu – i dotyczy to także chrześcijan – jednym z najważniejszych celów w życiu jest to, aby ciągle więcej zarabiać, aby być w stanie kupić droższy samochód, droższe ubrania itd. Poza tym też, aby zapewnić sobie ubezpieczenie emerytalne, które przynosi największe zyski. Za tym kryje się myślenie, że im więcej posiadasz, tym lepsza jest jakość twojego życia i tym bardziej jesteś bezpieczny. Prawdziwe, pełne życie dla wielu oznacza posiadanie dóbr materialnych.
Dotyczy to także biedniejszych. Dla wielu biedniejszych bogactwo jest tak samo ważne jak dla zamożnych. Bogactwo jest może nieosiągalne dla nich, ale stanowi ideał do którego pragną dążyć.
Przypowieść bardzo wyraźnie przeciwstawia się obecnie popularnej mentalności. 

Obecny kryzys spowodowany jest przez ludzką chciwość. Banki i firmy mają na celu, aby mieć coraz większe zyski, nigdy nie jest dla nich wystarczająco dużo. Jest to skrajna forma chciwości, która w końcu niszczy pojedynczego człowieka ale i społeczeństwa. Tenże samą chciwość znajdujemy też u siebie. Być może posiadamy mniej i mamy mniejszy wpływ i możliwości, ale jest to ta sama chciwość, podobnie szkodliwa i niszcząca.

Jezus koryguje takie myślenie: wszystko co posiadamy, dostaliśmy jako pożyczkę od Boga. Ważne jest co z naszym bogactwem zrobimy.
Bóg chce, żebyśmy skoncentrowali się na Nim i na służeniu Jemu. Najlepsze, najkorzystniejsze i najbezpieczniejsze ubezpieczenie możemy znaleźć tylko w Nim.

Apostoł Paweł pisze, dlaczego pracujemy: po pierwsze abyśmy nie byli obciążeniem dla innych (1 Tesaloniczan 2,9) oraz abyśmy mieli czym dzielić się z tym, który jest w potrzebie (Efezjan 4,28). To stawia sprawy materialne w innym świetle.
Potrzebujemy pieniędzy aby żyć, zapłacić czynsz itd., aby inni nie musieli za nas płacić. Ale również powinniśmy dzielić się z innymi, którzy nie mieli tyle szczęścia jak my i nie posiadają tyle, aby byli w stanie się utrzymać.  

Przypowieść ta więc nie jest tylko dla bogatych, bycie głupcem skupionym na szukaniu bezpieczeństwa w materialnych dobrach jest czymś, co może dotyczyć wszystkich, nawet najbiedniejszych.
Jezus w rozważanej przypowieści zadaje nam konfrontujące pytanie: czy jesteśmy rzeczywiście inni, niż otaczający świat, czy pokładamy swoje nadzieje w materialnych dobrach, czy w Nim ?

2011-10-10

Przypowieść o dobrym Samarytaninie


Ewangelia wg Łukasza 10,29-37

Pewien znawca Prawa wstał i zadał Mu podchwytliwe pytanie:
Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?          (Pytanie 1)

On mu odpowiedział: Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?    (Pytanie 2)

Tamten powiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga,         (Odp. na pyt. 2)
z całego swego serca, z całej swojej duszy, z całej swojej siły
i całym swoim umysłem, a swego bliźniego jak siebie samego.

Wtedy Jezus oznajmił: Słusznie odpowiedziałeś.                       (Odp. na pyt. 1)
Tak czyń, a będziesz żył.

Lecz on, chcąc siebie usprawiedliwić, zapytał Jezusa:
a kto jest moim bliźnim?                                                                  (Pytanie 3)

Jezus nawiązując do tego, powiedział:                                             (Pytanie 4: przypowieść)

Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i napadli na niego
bandyci, którzy nie tylko go obrabowali, ale też poranili, zostawili na
pół umarłego i odeszli.
Przypadkiem schodził tą drogą pewien kapłan, zobaczył go i ominął.
Podobnie Lewita, gdy przyszedł na to miejsce, zobaczył go i ominął.
Natomiast pewien Samarytanin, który tamtędy podróżował i również
obok niego przechodził, kiedy go zobaczył ulitował się.
Podszedł do niego, opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem,
wsadził go na swoje zwierzę, zawiózł do zajazdu i opiekował się nim.
Następnego dnia wyjął dwa denary, dał karczmarzowi i powiedział:
Zajmij się nim, a jeśli coś więcej wydasz, oddam ci, kiedy będę wracał.

Jak ci się wydaje?
Który z tych trzech okazał się bliźnim tego, co wpadł w ręce bandytów?

Tamten odpowiedział: Ten który okazał mu miłosierdzie.          (Odp. na pyt. 4)

 Jezus na to: Idź i ty czyń podobnie.                                          (Odp. na pyt. 3)


Kontekst
Przypowieść o dobrym Samarytaninie należy analizować nie zapominając o jej miejscu w kontekście szerszej dyskusji teologicznej. Ponieważ sam dialog jest krótki a przypowieść stosunkowo długa, często ignorowany zostaje kontekst dialogu, co powoduje, że przypowieść pozostaje niczym więcej niż zachętą do pewnego etycznego działania.

Struktura
Dialog składa się z dwóch sekcji, obejmujących po dwa pytania i dwie odpowiedzi, z czym przypowieść jest częścią odpowiedzi.

Pierwsza sekcja
1.      Znawca Prawa, pytanie 1:
Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
2.      Jezus, pytanie 2:
Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?
3.      Znawca Prawa, odpowiedź na pyt. 2:
Miłuj Boga i bliźniego swego
4.      Jezus, odpowiedź na pyt. 1:
Tak czyń, a będziesz żył

Druga sekcja
5.      Znawca Prawa, pytanie 3:
Kto jest moim bliźnim?
6.      Jezus, pytanie 4:
(po opowiedzeniu przypowieści)
Kto w przypowieści okazał się bliźnim?
7.      Znawca Prawa, odpowiedź 4:
Ten który okazał mu miłosierdzie
8.      Jezus, odpowiedź na pyt. 3
Idź ty i czyń podobnie

Znawca prawa wstał – był to zwyczajowy sposób wyrażenia szacunku dla nauczyciela. Zwrócił się do Jezusa słowami Nauczycielu (rabbi) – co oznacza, że widział Jezusa jako równego sobie, jako znawcę, nauczyciela.  
Znawca prawa chciał przetestować Jezusa, ale z kontekstu nie wynika jasno na czym miałby polegać ten test.
Najprawdopodobniej znawca Prawa oczekiwał jakiegoś typowego żydowskiego wyjaśnienia spełnienia wymogów Prawa w celu otrzymania życia wiecznego.
W tradycji żydowskiej istniały dwie możliwości:
1. można było powiedzieć, że otrzymanie życia wiecznego jest darem, na który nie można zasłużyć
2. można było zgodnie z tradycją rabińską podkreślić spełnienie Prawa, (co też Jezus czyni)

Znawca podsumowuje Prawo łącząc dwa teksty z Ks. Powtórzonego Prawa (V Mojż.) 6,5 oraz Księgi Kapłańskiej (III Mojż.) 19,18. W innych miejscach Jezus sam podsumowuje Prawo w tenże sposób (|Ew. Mateusza 19,16-22; Ew. Marka 10,17-22; Ew. Łukasza 18,18-23).
Połączenie tych dwóch tekstów, jako podsumowanie, zostało już wcześniej dokonane w judaizmie. Przykazanie miłości i miłosierdzie zajmuje centralne miejsce w judaizmie.

Znawca Prawa chce konkretnie wiedzieć kim jest bliźni, a Jezus w odpowiedzi opowiada mu przypowieść, chcąc przez to skłonić go do samodzielnego przemyślenia tej kwestii i udzielenia sobie odpowiedzi na swoje pytanie.

Kontekst historyczny
Wszyscy kapłanie izraelscy byli podzieleni na 24 grupy, każdy z nich musiał dwa tygodnie rocznie służyć w świątyni (por. 2 Ks. Kronik 24,1-19; Ew. Łukasza 1,8). Około połowa kapłanów mieszkała wtedy w Jerychu.

Samarytanie byli znienawidzeni przez Żydów. Po wygnaniu z północnego Izraela, Asyryjczycy przesiedlili ludzi z innych rejonów Izraela, z nakazem służby izraelskiemu Bogu. Samarytanie akceptowali tylko Pięcioksiąg a ich świętym miejscem była góra Gerizim. Samarytanie byli porównywani z Filistyńczykami (por. Sirach 50,25-26). Niektórzy rabinowie twierdzili, że jedzenie chleba otrzymanego od Samarytanina jest równoznaczne z jedzeniem wieprzowiny.
Nie wszyscy oczywiście byli aż tak skrajni. Istniały kontakty handlowe pomiędzy Żydami a Samarytanami.

Przypowieść – znaczenie.
Przypowieść funkcjonuje jako wyjaśnienie tekstu biblijnego, mianowicie przykazania miłowania swego bliźniego jak siebie samego (Ks. Kapłańska 19,18). Wyjaśnienie tekstu z Tory (Prawa) za pomocą przypowieści było normalną praktyką w tradycji rabińskiej.
Całość przypowieści ma 7 strof, jak pokazano w podziale tekstu na początku artykułu. Pierwsze trzy są charakteryzowane przez ciąg: przychodzić, czynić, wychodzić.
Bandyci przyszli, zrabowali, pobili i uciekli.
Kapłan przyszedł, widział, ominął i poszedł dalej, podobnie Lewita.
Przy Samarytaninie ciąg zostaje przerwany: przychodzi, widzi, ale nie odchodzi, lecz zaczyna działać.  

Scena 1
Droga z Jeruzalem do Jerycho (ok. 30 km), to droga stroma prowadząca przez górską pustynię (Jeruzalem jest położone na wysokości ok. 820 m. nad poziomem morza, Jerycho na wys. 240 m.n.p.m). Droga ta było znana jako niebezpieczna, podróżni często byli tam atakowani.
Tamtędy przechodzi ktoś, kto zostaje zaatakowany przez bandytów. Nie znajdujemy więcej informacji na temat pokrzywdzonego człowieka. Zakłada się, że jest Żydem, ale nie ma stuprocentowej pewności.

Na Bliskim Wschodzie żyły i żyją różne grupy etniczne i religijne. Istotnym dla nich jest odróżnienie, oddzielenie od innych grup. Przynależność do poszczególnej grupy można rozpoznać przez mowę (język) oraz przez ubranie. Podróżny zostaje obrabowany z wszystkiego, nawet z ubrań, i do tego zostaje dotkliwie pobity, jest nieprzytomny, prawie nie żyje. W związku z tym rozpoznanie jego przynależności do którejś z grup staje się niemożliwe. Nie posiada już ubrań i ze względu na swój ciężki stan nie może mówić. Człowiek ten stracił tożsamość. Kiedy później kapłan, Lewita lub Samarytanin przechodzą, nie są w stanie go zidentyfikować, nie są w stanie określić czy poszkodowany jest Żydem.

Scena 2 - Kapłan
Grecki tekst nie wyjaśnia, czy kapłan szedł pieszo, czy jechał, ale można zakładać, że jechał na zwierzęciu. Kapłanie należeli do najwyższej warstwy społeczeństwa, do elity i żaden kapłan nie przebywałby takiej drogi na pieszo. Tylko biedni chodzili przez pustynię.

Kapłan nie pomógł, ominął i uciekł. To zachowanie było prawdopodobnie uznawane przez większość słuchaczy jako słuszne.
Kapłan był więźniem własnego systemu prawnego. Aby zrozumieć sposób myślenia kapłanów, można przeczytać np. Księgę Mądrości Syracha 12,1-7, gdzie m. in. zostało zapisane: Dawaj bogobojnemu, a nie wspomagaj grzesznika. Dobrze czyń biednemu, a nie dawaj bezbożnemu, odmów mu chleba swego … (w. 4-5a). Te księgi deuterokanoniczne nie znajdują się w Biblii, ale mimo to odgrywały ważną rolę dla pobożnych Żydów I wieku n.e. i były ważne w kształceniu myślenia teologicznego.
Pomoc grzesznikom mogłaby więc oznaczać działanie przeciw Bogu, a różnica między grzesznikiem a obcym prawie zanikała w myśleniu kapłanów. Do tego nieszczęścia, które człowieka spotykały, były często widziane jako kara Boska (por. np. Ew. Łukasza 13,1-4), więc pomaganie takiemu człowiekowi oznaczałoby działanie przeciwko woli Boskiej.

Innym problemem były nieczystości rytualne. Gdyby kapłan dotknął martwego ciała, byłby siedem dni rytualnie nieczysty (Ks. Liczb 19,11-22), kapłanom nawet było zabronione mieć kontakt z martwymi ciałami (Ks. Kapłańska 21,1-4; 22,4-7). Nie tylko dotknięcie ciała, ale nawet dotknięcie przedmiotów, których dotkały zwłoki, lub nawet cień padający na zwłoki mógłby uczynić kapłana nieczystym. Według rabińskiego nauczania wymagane jest trzymanie odległości przynajmniej 4 łokci (ok. 2,20 m) od zwłok.
Nieczystość oznaczała dla kapłana również zakaz przybliżania się do rodziny, zakaz jedzenia chleba ze świątyni. Po za tym byłby to wstyd w jego miejscu zamieszkania gdyby wrócił nieczysty ze służby w świątyni.
Kapłan jadący drogą i widzący leżącego nieprzytomnego człowieka nie byłby w stanie ocenić, czy żyje czy nie. W celu określenia stanu leżącego musiałby się przybliżyć, ale gdyby okazało się, że poszkodowany nie żyje, kapłan byłby nieczysty. Dlatego też tutaj omija on leżącego, zachowując bezpieczną odległość. Wielu pobożnych Żydów, słuchaczy Jezusa, opisane tutaj zachowanie pochwaliłoby i uznało jako słuszne.

Z drugiej strony jednak istniały też inne przykazania, np. nakaz pogrzebania opuszczonych zwłok człowieka.  
Najważniejszą dla pobożnego Żyda była zasada, aby zawsze ratować życie ludzkie, aby to czynić można było w praktyce złamać wszystkie przekazania.
Nie wiemy, czy kapłan i Lewita sądzili, że leżący człowiek jest martwy, czy też ciężko ranny. W obu przypadkach jednak istniał obowiązek, mimo nakazu czystości, aby albo pogrzebać ciało, albo pomóc i ratować życie ludzkie. Okazuje się, że zarówno dla kapłana jak i dla Lewity najważniejsza była czystość rytualna.
Kapłan okazał się więźniem panującego rabińskiego systemu prawnego ( systemu nakazów i zakazów).

Scena 3 - Lewita
Lewita prawdopodobnie widział, że przed nim jedzie kapłan. Droga bowiem przebiegała stromo w dół, więc doskonale można było zobaczyć kto jest w drodze.
Inaczej niż kapłan, lewita rzeczywiście podchodzi bliżej do rannego. Nie wiadomo właściwie dlaczego mu nie pomógł. Lewitów nie obowiązywały tak ostre reguły dotyczące czystości rytualnych jak kapłanów, ale on także nie pomógł.

Scena 4 - Samarytanin
Po kapłanie i lewicie obok leżącego przechodzi zwykły człowiek. Żydowscy słuchacze naturalnie oczekiwali, że teraz w opowieści kolej na Żyda – kolejność kapłan, lewita, Żyd częściej występowała w rozprawach i przypowieściach rabińskich.
Musiało być szokiem dla słuchaczy, że ten, który podchodzi do leżącego jest jednym ze znienawidzonych Samarytan. Samarytanie byli uznawani za heretyków, stanowiąc dla wielu Żydów gorszą grupę niż poganie.
Żydowski komentarz do Tory (Prawa) – Miszna - oznajmia, że ten kto je chleb od Samarytanina, jest jak ten, który je wieprzowinę, co było czymś niezwykle obrzydliwym dla pobożnego Żyda. Samarytanie byli wówczas nawet publicznie przeklinani podczas nabożeństw w synagogach.
Opowieść Jezusa, w której tenże znienawidzony Samarytanin okazuje się pomocny i miłosierny była bardzo odważna. Słuchacze mogliby wyrazić swój sprzeciw, niezadowolenie nawet w agresywny sposób.

Kapłan ominął z daleka, lewita przybliżył się ale i on uciekł, ale Samarytanin podszedł do rannego człowieka i rzeczywiście pomógł. Grecki wyraz splanchnizomai, tłumaczony jako litować się, jest w greckim bardzo mocnym wyrazem.
Gdyby bandyci znajdowali się jeszcze w pobliżu, mogliby także zaatakować Samarytanina. On jednak bez wahania udzielił pierwszej pomocy. Opatrzył mu rany, zalał je oliwą i winem – kolejność przy tym jest dość nietypowa. Wino i olej były wówczas używane do dezynfekcji i leczenia ran.
Znajdujemy tu echo Starego Testamentu, gdzie o Bogu powiedziano, że troszczy się w ten sposób o swój lud: Spowoduje, że zabliźnią się twoje rany i uleczy cię z twoich ciosów – mówi Pan… (Jeremiasz 30,17). Także u proroka Ozeasza czytamy o Bogu, który leczy i opatruje nasze rany (Ozeasza 6,1-10, por. także Micheasza 6,7-8).

Następnie Samarytanin bierze rannego człowieka na swoje zwierzę. Z tekstu nie wynika, czy Samarytanin siedzi razem z rannym na swoim zwierzęciu, czy tylko ranny na nim siedzi a on prowadzi. To byłoby wielkie poniżenie w kulturze bliskiego wschodu.
To, że posiadał zwierzę, a olej i wino wiózł ze sobą wskazuje na to, że prawdopodobnie był kupcem.
Potem zostaje całą noc w karczmie z rannym, co oznacza także poświęcenie.
To również było niebezpiecznie. Samarytanie byli znienawidzonymi, chęć zemsta była bardzo aktualna.
Samarytanin wjeżdżający z ciężko rannym Żydem do żydowskiego miasta, jest w podobnie niebezpiecznej sytuacji jak Indianin wjeżdżający z oskalpowanym cowboyem do miasta, Mimo jego postawie, chęci pomocy rannemu, jest widziany mimo to jako wróg.

Następnego dnia Samarytanin dał dwa denary, co wystarczyło na dwutygodniowy pobyt w karczmie. Ranny nie posiadał już nic i za nie opłacony pobyt w karczmie mógłby zostać aresztowany. Gdyby Żyd zapłacił za niego, mógłby liczyć na to, że kiedyś otrzyma swe pieniądze z powrotem, ale Samarytanin będąc na obcej i wrogo nastawionej mu ziemi nie mógł liczyć na zwrot długu.
Samarytanin czyni wszystko odwrotnie jak bandyci. Bandyci obrabowali, podczas gdy Samarytanin zapłacił za niego. Bandyci zostawili go, prawie umierającego, podczas gdy Samarytanin zatroszczył się o niego. Bandyci uciekli, podczas gdy Samarytanin obiecał, że wróci.

Pytanie
Pytaniem końcowym nie jest jak powinienem się zachować wobec Samarytan, czyli wobec obcych, a nawet wrogów. Pytaniem jest, kto był naprawdę bliźnim pobitego Żyda.
Dla kapłana i Lewity najważniejszym było utrzymanie rytualnej czystości, dlatego nie można ich nazwać bliźnimi rannego człowieka. Bliźnim był ten, który zauważył potrzebującego człowieka na swojej drodze i zareagował pomagając.

Pierwotnym pytaniem (w. 25) było kto otrzyma wieczne życie. Odpowiedź brzmi, że ci, którzy są w Izraelu (kapłanie, lewici) i sadzą, że są dziećmi Bożymi, są właściwie na zewnątrz, poza; lecz ci, którzy są na zewnątrz (Samarytanie), osiągną życie wieczne. Lud Boży jest o wiele większy niż tylko Izrael, a poza tym nie urodzenie, lecz żywa wiara decyduje o otrzymaniu wiecznego życia.

Kontekst, ciąg dalszy
Jak przypowieść funkcjonuje w całości dialogu między Jezusem a Znawcą Prawa?
Znawca Prawa zapytał: kto jest moim bliźnim? Na to Jezus odpowiada mu przypowieścią a potem pyta, kto był bliźnim dla rannego. Znawca Prawa jest teraz zmuszony sam odpowiedzieć na swoje pytanie.
Znawca Prawa oczekiwał od Jezusa jakiejś ograniczonej kategorii bliźniego, ale otrzymał odpowiedź, która zniszczyła wszelkie myślenie w kategoriach granic. Znawca Prawa chciał ograniczyć swoją odpowiedzialność w miłowaniu bliźniego, chciał wiedzieć, kto należy do kategorii ludzi, których ma miłować, a kogo nie. To typowy sposób myślenia faryzeuszów, którzy cały świat i życie podzielili w kategoriach, co wolno, a co nie, itd.
Jezus jednak likwiduje wszelkie ograniczenia. Pytanie „Kto jest moim bliźnim?” nie jest właściwym pytaniem, ponieważ nie jest możliwym, że ktoś może nie być moim bliźnim. Nie istnieją ludzie, nie mogący być twoimi bliźnimi. Innymi słowy, należy miłować wszystkich ludzi. Miłość nie definiuje bliźniego, lecz odkrywa go w konkretnej sytuacji.
Jezus zmienia pytanie o bliźniego; pytaniem nie jest, kto jest moim bliźnim, lecz prawdziwe pytanie powinno brzmieć: dla kogo ja muszę być bliźnim?
Jezus mówi: tak jest jak Ty masz się zachować, przy którym wyraz ty w greckim jest mocno podkreślony.

Znaczenie i cel
Znawca Prawa musi zrozumieć, że powinien stać się bliźnim dla każdego, kto jest w potrzebie. Spełnienie Prawa Bożego oznacza, że muszę miłować wszystkich ludzi, nawet swoich wrogów.
Można zadać pytanie, jak w ten sposób w ogóle ktoś może być zbawiony. Faktem jest, że nawet jeśli najlepiej się staramy, nie jesteśmy w stanie przez swoje działanie (uczynki) otrzymać wiecznego życia. Nie mogę usprawiedliwić siebie, nigdy nie mogę powiedzieć, że wystarczająco wszystko czyniłem. Boże wymagania, wymagania Prawa są za wysokie.
Otrzymujemy wieczne życie z łaski przez wiarę. Wiara jest zawsze aktywna i działająca. Wiara bez uczynków jest martwa – temat który ciągle powraca w Nowym Testamencie.
Miłowanie Boga bez miłowania innych jest rzeczą niemożliwą. Miłowanie nie jest tylko  uczuciem lecz oznacza także działanie, często ryzyko i niebezpieczeństwo.
Jezus wyjaśnił, że chodzi o miłowanie i w ten sposób mamy postrzegać Prawa. Trzymając się kodeksu prawa zawierającego dokładne listy jak się zachować, listy, który określają, kto jest bliźnim, a kto nie, tak jak rabinowie i faryzeusze, nie działa. To nie jest to czego Bóg od nas oczekuje.

Odpowiedź Jezusa jest zawstydzająca. Kapłanie i Lewici i wszyscy pobożni Żydzi dwa razy dzienne recytujący tzw. sjema, podstawowe wyznanie wiary Izraela, zawierające podsumowanie Prawa, mówiące przecież o miłości do Boga i bliźniego, nie rozumieją tego. Samarytanin, uważany za heretyka przez Żydów, pokazuje w praktyce co to znaczy, pokazując tym samym, że lepiej zna Prawo Mojżeszowe i wie jak się troszczyć o obcych i potrzebujących (Ks. Kapłańska 19,34). Było to niezwykle żenujące dla Żydów. Jak Znawca prawa ośmiela się więc pytać o definicję bliźniego?
Przypowieść Jezusa jest przy okazji też bardzo ostrym atakiem na społeczne przesądy i rasizm.

Zastosowanie
Zastosowanie można prosto podsumować krótkim zdaniem: idź i czyń tak!
Powinniśmy traktować poważnie, to co Jezus nauczał a to oznacza praktyczne życie w wierze.
Żyjemy w świecie, który nie jest wolny od różnych problemów, cierpiących, potrzebujących ludzi. Ta przypowieść nie pozwala nam zamykać oczy na to, co dziejecie z naszymi bliźnimi i żyć dalej. Każdy potrzebujący, którego spotykam na swojej drodze, jest moim bliźnim, lub inaczej, ja jestem bliźnim dla każdego potrzebującego na mojej drodze.
Przypowieść nie zawiera szczegółowych wskazówek w jaki sposób mam pomagać. Nowy Testament nie jest szczegółowym przewodnikiem, wyznaczającym dokładnie nasze działania. To jest co rabinowie i faryzeusze uczynili w skrajny sposób z Prawa. Ich system próbował określić dokładny sposób zachowania i postępowania w każdym nawet najmniejszym szczególe, aspekcie życia czego skutkiem był legalistyczny system nakazów i zakazów, czyniący z człowieka więźnia. Wielu współczesnych chrześcijan nie są również zupełnie wolni od podobnego systemu w mniejszym lub większym stopniu. System zakazów i nakazów wydaje się prosty, dokładnie opisujący zachowanie. Odpowiedzialność przerzuca się wtedy na system.
Biblia jednak nie jest takim systemem, Biblia, Ewangelia jest konfrontująca. Ewangelia nie mówi jak mam się zachować, lecz mówi kim mam być. Mam być zbawionym, to jest uwolnionym, wolnym, człowiekiem, żyjącym wiarą, z której wypływają moje dobre czyny.